Na wstępie chciałem się przywitać.
Choć nie należę do Bractwa (trafiłem tu za pośrednictwem Facebook-a i po kilku wykładach), to za waszym pozwoleniem pozwolę sobie wypowiedzieć się od czasu do czasu w niektórych wątkach - w ramach przewietrzenia gnuśnych korytarzy, bo chyba niezbyt często trafiają tu mniej lub bardziej mroczni wędrowcy.
Nawiązując do tematu:
Osobiście wyszedłem z kina zadowolony, chociaż kilka szpilek mógłbym w ten film wbić.
1. Wątek Lei w kosmosie uważam za jak najbardziej zasadny i w pełni wiarygodny dla tego Uniwersum. Mamy bezpośredni dowód na to, że Leia nie tylko jest silna w Mocy, ale i przeszła - choćby tylko podstawowe - szkolenie na tym polu. Powiedzmy sobie szczerze - jeśli Rey mająca zerowe przeszkolenie może przenosić kamienie, stosować kontrolę umysłu, a nawet walczyć z "junior-advanced" użytkownikiem Kaylo Ren-em i wygrać (swoją drogą jest to ciekawy wątek pod rozważenia nt natury Mocy i jej dążenia do równowagi), to tym bardziej potrafi to przedstawicielka rodu Skywalker, której brat jest głową Nowego Zakonu Jedi (albo przynajmniej próbą bycia tą głową). Chciałbym też zwrócić uwagę, iż zastosowana przez Leię technika nie należy najpewniej do bardzo zaawansowanych. Już młody Obi Wan wykorzystywał ją w pełni świadomie i intuicyjnie (przypomnę Epizod I i wizytę Obi Wana i Qui Gon-a na statku Federacji wraz z wątpliwą przyjemność przebywania w pokoju wypełnionym trującym gazem). Ten sam wątek był również zastosowany np w KotOR 2 na Nar Shaddaa, kiedy nasz bohater również musiał zastosować w/w technikę. Przyczepić można się jedynie do sposobu ukazania "lotu" rodem z Superman-a.
2. Śmierć Snoke wydała mi się rozczarowująca. Nie chodzi mi jednak o jego brak uwagi i niewyjaśnioną historię. Przypomnę, że oglądając oryginalną Trylogię również nie mieliśmy pojęcia o tym kim jest, ani skąd pochodzi Imperator. Nie znaliśmy nawet jego imienia. Ot, władca galaktyki skończył w dziurze. Snoke wydał mi się postacią o niezwykle dopracowanej osobowości i potencjalnie ciekawych talentach, jak i wizji. Wielkie wrażenie wywołał na mnie fakt, że był on w stanie wodzić za nos Rey i Kylo, a nawet ich trollować. Bodaj pierwszy raz w filmie spotkaliśmy się z postacią zdolną przenosić przedmioty bez wykonywania gestów. Co więcej, był w stanie swobodnie zakłócać działania Rey w Mocy, dosłownie bijąc ją po głowie jej własnym mieczem. W chwili jego (prawdopodobnie) śmierci poczułem zwyczajny zawód, że nie dowiedziałem się więcej. Jakby autor scenariusza naoglądał się Gry o Tron.
3. Postać Luka zagrana została świetnie, choć i w tym przypadku czuję pewien niedosyt. Podobnie, jak odgrywający jego rolę Mark Hamill odnoszę wrażenie, że Luke zbyt szybko się poddał. Przecież jedną z głównych lekcji danych mu przez Yodę było to, aby nigdy się nie poddawał, bo to właśnie brak wiary powodował, że mu się nie udawało. Dzięki zrozumieniu tego błędu mógł ostatecznie zmierzyć się z Vaderem i wygrać ich pojedynek. A tu nagle Wielki Mistrz Jedi popada w absolutny marrazm, bo zaledwie jeden uczeń nie podzielił jego ideałów, kierując się podszeptami Snok-a. Naprawdę - jeśli wszyscy Jedi tak przeżywają porażki, to nie wiem jakim cudem ten Zakon w ogóle się narodził. Zapewne ich największą tajemnicą jest, że połowa z nich to alkoholicy. Druga połowa, to wielbiciele przyprawy. Mimo wszystko dobrze się to oglądało i jestem skłonny uwierzyć, że historia Luke dała mu więcej powodów do utraty morale. Podobał mi się natomiast jego wytłumaczenie roli Mocy w istnieniu życia i śmierci. Fakt, że Jedi nie mają monopolu na jej stosowanie i myślenie o tym w ten sposób jest z ich strony przejawem arogancji. Jak mawiała Kreia (KotOR 2) - Moc objawia się w różnej formie. Jednemu daje możliwość bycia Jedi/Sithem, a z innego uczyni genialnego mechanika, żołnierza, czy inżyniera.
4. Wątek hakera uważam za absolutnie zbędny, chociaż sama planeta bardzo mi się podobała.
5. Na uwagę zasługuje natomiast spektakularne odkrycie. Otóż zbroja Szturmowca jednak może wytrzymać strzał z blastera. Zapewne genialnym rozwiązaniem okazała się lustrzana powłoka. Wiecie - lustro - odbicie. To takie proste. Phasma? Kolejna niewykorzystana postać. Pojawiła się, pozwoliła się złapać, wyłączyła tarczę bez żadnej nawet próby oporu, a na koniec sobie powalczyła i zginęła. Czysta Gra o Tron. Tę postać uratować mogą tylko książki i komiksy. Zapewne okaża się być jakąś oportunistką, która FO ma w głębokim poważaniu, a liczy się wyłącznie jej własne przeżycie. Chociaż z marnym skutkiem, jak widzimy.
6. Kąśliwą uwagę wytknę natomiast flocie FO. No do jasnej choinki! Kto do uja-pana buduje coraz to większe jednostki i nie przewiduje, że Ruch Oporu może je zaatakować małymi jednostkami (bo innych nie ma)? Gdzie generatory osłon? Czy te statki projektuje się w Laboratorium Dextera? Może w przyszłości niech od razu wyposażą je w guzik autodestrukcji. Przyjdzie Dee-Dee i je rozwali zanim w ogóle wystartują. Na pocieszenie, dla samego siebie mam natomiast motyw z wejściem ostatniego staku Rebelii w nadprzestrzeń. Genialny motyw.

7. Postaci Kylo i Rey spełniły moje oczekiwania. Kylo - jak zauważyło tu kilka osób - bardzo się rozwinął, a Rey mimo swojej siły wciąż wykazuje sporo młodzieńczego zapału i naiwności. Bardzo jestem ciekaw, jak rozwinie się ta historia, chociaż znając poglądy Georga Lucasa na jasny podział między tym, co dobre i złe, wynik mimo wszelkich możliwych twistów fabularnych wydaje się przesądzony. Rebelia i Jedi po prostu nie mogą przegrać. Pluszaki i filozofia Jedi, dla dziecięcych akademii musi trwać i się sprzedawać.
Całość filmu, mimo w/w mankamentów oceniam pozytywnie.
