Mam pewną rozkminę, którą już zacząłem Lordem Gorthuarem. I pisałem również do Siostry Mal.
Chodzi mi o to co to według was jest bicz, a co to jest bat. Można dodać coś jeszcze o pejczu

Bo boli mnie pewien aspekt w wielu opowiadaniach, książkach z naszych realiów. Jako osoba obeznana trochę w temacie broni białej uważam, że używanie bicza jest dobrym pomysłem, ale biczem nazywany jest bat. Powodzenia życzę tym, co ćwiczą tym jako odpowiednik świetlny (batem). I mimo, że są odpowiedniki treningowe, mniej niebezpieczne to i tak nie ma dobrego obycia z bronią jeśli nie używa się tej Swojej.
Lord podesłał mi linki o tym:
http://sjp.pwn.pl/szukaj/bat.html
http://sjp.pwn.pl/szukaj/bicz.html
http://sjp.pwn.pl/sjp/pejcz;2499071.html
Osobiście sądzę, że to bzdura. Miałem epizody w życiu związane z batem i gdy nazwałem bat biczem dostałem tym cholerstwem po ręce na tyle mocno, że zapamiętałem. Sithem nie byłem to bolało

Bo kto lepiej opisze czym jest chromosom, biolog, genetyk, czy polonista (bez urazy dla polonistów).
Dodatkowo byłem kilkakrotnie za małego dzieciaka w Westernowym (Grudziądzkim, chyba) Miasteczku i byłem ochotnikiem do trzymania źdźbła siana w ustach i w dłoniach, a człowiek z dłuuuuuuuuuuuuuuugim kawałkiem skóry, który nazywał batem, ciął te źdźbła tym.
Ktoś chętny do dyskusji? Dodam, że uparcie będę bronił swojego stanowiska
